Zamiast opowiadać historię, Exarchou stara się raczej oddać stan ducha młodego pokolenia Greków wchodzących w dorosłość w kraju zdemolowanym (i zdemoralizowanym) przez katastrofę gospodarczą. W
Choć droga z Aten do Mysłowic wynosi w linii prostej ponad 1400 kilometrów, za sprawą kina można ją pokonać w parę sekund. "Park", debiutanckie dzieło Sofii Exarchou, z miejsca skojarzył mi się ze słynną piosenką Myslovitz pt. "Chłopcy". Powracający w filmie raz za razem obraz nastolatków, którzy włóczą się bez celu po opuszczonej olimpijskiej wiosce, wygląda jak ilustracja pamiętnych wersów: Robią wszystko, żeby stąd uciec / Kiedy wreszcie mogą, to wtedy nie mogą się ruszyć. I czempioni polskiego rocka, i grecka reżyserka sugestywnie portretują w swoich utworach świat zbudowany na fundamentach nudy oraz poczucia pustki. O ile jednak Artur Rojek i spółka potrafią dotrzeć do sedna materii w cztery minuty, Exarchou finiszuje dopiero po upływie półtorej godziny.
Faliro House Productions
Neda Film
Madants
Młodzież z "Parku" przywodzi na myśl zarówno "Dzieciaki"Larry'ego Clarka jak i bohaterów filmów tzw. nowej greckiej fali ("Kieł", "Attenberg"). Pozbawieni perspektyw i oparcia ze strony dorosłych nastolatkowie nie bardzo wiedzą, co ze sobą począć. Chłopcy przypominają sforę dzikich psów - albo wylegują się na słońcu, albo pozbywają się nadmiaru energii w brutalnych zabawach. Dziewczyny pragną być w centrum uwagi. Naśladują więc frywolne ruchy tancerek z teledysków hip-hopowych, aby zasłużyć na podniecone okrzyki rówieśników. Spoiwem tej grupy są zarówno zakrapiane orgiastyczne imprezy jak i dziwaczne rytuały. Małolatów łączy też przygnębiająca świadomość, że gdzieś tam istnieje pewnie lepiej skonstruowany świat. Głównemu bohaterowi Dimitrisowi (Dimitris Kitsos) dane będzie nawet przez moment zajrzeć do niego. Chłopak spotka bowiem przypadkowo majętnego skandynawskiego turystę, który zaprosi go do swojego pokoju hotelowego. Nasiadówka przy dobrym jedzeniu i alkoholu będzie miała jednak gorzką puentę.
Trudno tu mówić o jakiejkolwiek fabule. Zamiast opowiadać historię, Exarchou stara się raczej oddać stan ducha młodego pokolenia Greków wchodzących w dorosłość w kraju zdemolowanym (i zdemoralizowanym) przez katastrofę gospodarczą. W "Parku" nie brakuje scen, w których obiektyw kamery obcałowuje półnagie, atrakcyjne ciała bohaterów. W tym spojrzeniu nie ma jednak zachwytu ani pragnienia fetyszyzowania wiosny życia. Jest raczej nieodparty żal, że czas ograbi wkrótce bohaterów z ich jedynego kapitału - młodego wieku. Na naszych oczach grecki ideał "kalos kagathos" (piękny i dobry) ulega powolnemu wypaczeniu i zamienia się w smutną parodię. "Wszystko spłonie kiedyś od tego gorąca" - wyszepcze pewnego wieczoru dziewczyna Dimitrisa, Anna (Dimitra Vlagopoulou).
Faliro House Productions
Neda Film
Madants
Problem "Parku" polega na tym, że mniej więcej po pół godziny zaproponowana przez reżyserkę formuła zaczyna się wyczerpywać. Exarchou zapętla kolejne sceny - apatii, dzikości, seksu, imprez, melancholii - ale nie uzbraja ich w nowe znaczenia i sensy. W efekcie bohaterowie zarażają swoim znudzeniem publikę, a film robi się równie jałowy co świat, który opisuje. Po seansie pod powiekami zostają przede wszystkim świetne role młodych naturszczyków oraz wykreowana z pomocą polskiej operatorki Moniki Lenczewskiej plastyczna wizja konającej niewinności.
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu